Uruchomienie reklamowej tablicy LED, część I

Kolejowe tablice paletowe leżą od wielu miesięcy w magazynie i być może niedługo znów zostaną wprawione w ruch – dobrą rozgrzewką przed tym projektem jest zadanie którego podjąłem się kilka dni temu, czyli opracowania mechanizmu sterowania reklamową tablicą LED.

Zdjęcie poglądowe, tablica z oferty sklepu Soled

Zasady podobne co ostatnio – projekt zakłada automatyczne wyświetlanie na tablicy wiadomości z mediów społecznościowych i trzeba go wykonać maksymalnie w kilkanaście dni. Problem: Zgodnie z informacjami obsługi, tablicę można oficjalnie obsługiwać tylko z użyciem specjalnego programu, który działa jedynie pod Windowsem ME. Rozpracowanie sterowania taką tablicą brzmi jak doskonała zabawa, a więc zaczynamy!

Na samym początku otrzymałem samą tablicę i archiwum z programem do jej obsługi. Jedyną formą kontaktu z tablicą (oprócz kabla zasilającego) było gniazdo USB. Na liście plików widać pliki sterownika do konwertera USB↔UART CH340 – bardzo popularnego i taniego modułu, wszechobecnego w chińskich klonach Arduino. Pierwsza teoria  – tablicą steruje się przez właśnie taki moduł – Windows faktycznie potrzebuje do niego dodatkowego sterownika, więc może co tłumaczyłoby obawy pracownika dotyczące systemu. 

Lista plików mających umożliwić sterowanie chińskim wynalazkiem

Wśród plików jest też instrukcja i od jej lektury zacząłem zabawę z urządzeniem. Instrukcja jest pisana chińskim dialektem angielskiego i nie wiadomo do końca od czego właściwie jest – czy opisuje jak działa sam sterownik do diod, czy jest w ogóle od innej tablicy – moja była jednobarwna, podczas gdy w opisie jest coś o 64 tysiącach kolorów. Jedyne co miało jakikolwiek związek z moim urządzeniem, to opis zapisywania stworzonej w programie XYLED animacji do pliku który to później można za pomocą pamięci USB załadować na urządzenie.

+5V elektronów

5 minut i 20zł później miałem już dysk i spróbowałem uruchomić program (ambitnie! – z użyciem wine). Okazało się wtedy, że brakuje mi jeszcze jednego elementu układanki – tajemniczej biblioteki BridgeMini.dll. Problem był trudniejszy niż by się wydawało – plik ten był bardzo trudny do znalezienia w morzu serwisów z „brakującymi plikami DLL” (tych kilka prawdziwych nie posiadało w zbiorach tej biblioteki, a dla reszty nie chciałem uruchamiać maszyny wirtualnej). Uratowała mnie podstawowa znajomość języka rosyjskiego – dzięki niej mogłem pobrać właściwy plik ze znalezionego rosyjskiego forum i przeczytać do czego właściwie on służy (kolejny sterownik USB↔UART, niewiadomo dlaczego wymagany do uruchomienia).

Po dodaniu brakującego pliku program w końcu się uruchomił! Powitało mnie archaicznie wyglądające okno z wieloma guzikami i najważniejszym – polem do wpisywania tekstu. Na chwilę wstąpił we mnie duch młodego polskiego kapitalisty będącego o krok od wielkiej chwili – zareklamowania całemu światu swojego przedsiębiorstwa wielobranżowego oferującego absurdalną liczbę usług. Program ma całkiem sporo opcji, ale zanim wszystkie zostaną przetestowane, spróbujmy cokolwiek w ogóle wyświetlić.

Okazało się to jednak mocno nietrywialne – zgodnie z instrukcją, po skomponowaniu swojego programu artystycznego (XYLED pozwala dodać wiele odmiennie skonfigurowanych tekstów, grafiki i aktualną godzinę) za pomocą guzika U-Disk (?) mogę zapisać plik na pamięci USB (program sam je wykrywa i nie pozwala zapisać pliku gdzie indziej). Mam do wyboru dwie opcje których nazwy niewiele mówią i dodatkowo jedna z nich jest chroniona hasłem – brzmi jak typowa przygoda z chińskim oprogramowaniem do wewnętrznego użytku. Po kliknięciu „Save” Plik faktycznie powstaje na dysku, nie czekając długo wkładam go do portu tablicy. I… nic, absolutnie nic się nie dzieje.

Podaję hasło – 168

Eksploracja okien programu zanosi mnie do (chronionych oczywiście możliwym do znalezienia w internecie hasłem) ustawień, w których można wybrać setki opcji. O ile szerokość i wysokość tablicy jestem w stanie poznać licząc diody, to reszta wygląda na bardzo niskopoziomowe ustawienia sterownika i właściwie na poziomie takiego programu nie powinna w ogóle istnieć. Nie mając żadnego innego pomysłu zdecydowałem po kolei testować elementy z listy i sprawdzać, czy tablica zareaguje na moje próby. No i w końcu, po około dwudziestu podejściach, diody przemówiły.

Nie do końca o to chodziło, ale zawsze coś

W mojej głowie już rodziło się pomysł, jak rozwiązać automatyczne sterowanie – stary telefon z Androidem mógłby być zasilany przez USB i jednocześnie symulować dysk USB kiedy trzeba by przeprogramować tablicę. Niestety, nie udało mi się znaleźć działających ustawień, a co więcej – te kombinacje które wcześniej działały, po jakimś czasie nie robiły żadnego wrażenia na tablicy. 

Pozostało mi czekać, aż będę mógł porozmawiać z osobą która tym cudem kiedyś sterowała, ale o tym będzie już w następnej części.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *